Start arrow Czytelnia arrow Artykuły arrow M. Kazańczuk - OD TURNIEJU RYCERSKIEGO DO POMPA FUNEBRIS
M. Kazańczuk - OD TURNIEJU RYCERSKIEGO DO POMPA FUNEBRIS | Drukuj |  E-mail
sobota, 02 czerwca 2007

Mariusz Kazańczuk

 

OD TURNIEJU RYCERSKIEGO DO POMPA FUNEBRIS.

O WIDOWISKACH HERALDYCZNYCH W DAWNEJ POLSCE



Średniowieczne turnieje rycerskie, widowiska panegiryczne typowe dla teatru szkolnego XVII i XVIII w., pogrzeby magnackie i szlacheckie z czasów baroku, kojarzone z określeniem pompa funebris - to zjawiska pozornie odległe od siebie, ale mające wyraźny wspólny mianownik: związek z heraldyką. Wszystkie one są szczególnego rodzaju przedstawieniami (parateatralnymi i teatralnymi), które odwołują się do symbolicznego języka heraldyki. Język ten zmieniał się w ciągu wieków. Prześledzenie tych przemian oraz zastanowienie się nad ich wpływem na kształt widowisk heraldycznych będzie celem planowanej rozprawy.

  

1. Turnieje rycerskie

 

 Znane były od XII wieku. Początkowo miały charakter ćwiczeń wojskowych, ale w późnym średniowieczu zamieniły się w efektowne i niekiedy wyrafinowane widowiska dworskie. Czy można nazwać je również widowiskami heraldycznymi? Zapewne tak, skoro do heraldyki nawiązywała i scenografia owych spektakli, i - przede wszystkim - kostiumy „aktorów”. Ponieważ twarze uczestników turnieju zakrywały opuszczone przyłbice, byli oni rozpoznawani jedynie po - widniejących na tarczach, hełmach, tunikach i kropierzach końskich - symbolach herbowych. Herb urastał tu niemal do rangi maski teatralnej: reprezentował to, co pozostawało zakryte, tj. tożsamość osoby. Zarazem jednak, choć wskazywał na konkretnego rycerza, herb zmultiplikowany w jego kostiumie sprawiał, że rycerz ów przemieniał się w uosobienie własnego rodu, jego świetności i genealogii, której nie można było nic zarzucić.

Idea ta znalazła odzwierciedlenie w miniaturach burgundzkiego herbarza Złotego Runa z XV wieku. Jedną z nich stanowi konny portret króla polskiego w stroju turniejowym. Twarzy monarchy oczywiście nie widać, a tym, co go reprezentuje, jest znak białego orła, pokrywający i jeźdźca, i konia. Wizerunek ten „jest wyidealizowanym obrazem i nie należy go wiązać bezpośrednio z żadnym z polskich władców”[1]. Czymże zatem może być widniejąca na owej miniaturze postać, jak nie właśnie personifikacją całego rodu królewskiego, całej dynastii.

Widowiska turniejowe nie byłyby możliwe bez heroldów. To oni - wytrawni znawcy heraldyki i zarazem organizatorzy i „reżyserzy” turniejów - spełniali rolę zarówno „tłumaczy”, jak „kontrolerów” języka heraldycznego: rozpoznawali i wywoływali poszczególnych rycerzy, opisywali ich herby (blazonowanie), czuwali nad tym, by wizerunki herbowe zgadzały się z obowiązującymi regułami.

Na Zachodzie popularne były turnieje będące już niemal prawdziwymi spektaklami teatralnymi. Miały one bogatą scenografię, a występujący w nich rycerze wcielali się postacie fikcyjne (np. znane ze świata rycerskich romansów).

 

2. Widowiska panegiryczne

 

W epoce baroku język heraldyki przybrał postać języka konceptu herbowego. Jego twórcami byli przyobleczeni w habity i sutanny profesorowie retoryki – jak niegdyś średniowieczni heroldowie – wytrawni znawcy herbów. Ich ambicją było stworzenie swego rodzaju heraldycznego kodu porozumiewania, który mógłby objąć rozmaite obszary wiedzy o rzeczywistości.  Wykładany w szkole obok łaciny, odgrywał ważną rolę w świecie kultury, bo posługiwali się nim poeci, oratorzy, kaznodzieje, malarze, rzeźbiarze...

Był to również język wystawianych w teatrach szkolnych spektakli panegirycznych, które sławiły szlacheckie herby i rody. W owych widowiskach często występowała postać zwana geniuszem rodu lub herbu. Ów geniusz, choć zewnętrznie nie przypominał rycerza w stroju turniejowym, wyrażał, jak się zdaje, podobną, co on, ideę:  był figurą personifikującą ród, jego znaczenie i chwałę.

Przyjrzyjmy się bliżej jednemu z takich widowisk. Z pierwszej połowy XVIII wieku pochodzi spektakl panegiryczny  pt. Ostoja Piestrzeckich Domu, ojczystej wiary, wolności broniąca, Krzysztofowi Antoniemu Piestrzeckiemu od Rezydencji Mohilowskiej S.I. publicznym na święty Ignacy aktem dedykowana przez młódź studencką roku 1725. Sztuka wystawiona została w Mohylewie ku czci ciwuna żmudzkiego, dobrodzieja miejscowych jezuitów. Oto jej streszczenie:

 

„Antyprolog: Geniusz Bolesława [Śmiałego] wręcza zwycięskiemu Geniuszowi Ostoi miecz wykuty przez Cyklopów. Bellona i Pallada „ojczystym rymem” przepowiadają chwałę rodu i herbu Piestrzeckich. Prolog: Województwa polskie i Księstwa chwalą ród Piestrzeckich, „Pogonia Litewska” wychwala Krzysztofa Piestrzeckiego. – Bolesław Śmiały wraca ze zwycięskiej wyprawy, ale wkrótce znów zjawia się poseł zwiastujący nową wojnę. Senat powierza dowództwo wojska rycerzowi Ostoi, który przeprawia się przez San, zdobywa zamek w Przemyślu i szybko rozprawia się ze zbuntowanymi. W nagrodę Bolesław nadaje mu herb „Ostoja” z mieczem i dwoma półksiężycami na tarczy. – Chór 1: Geniusz Ostoi zwycięża rebeliantów herbowym mieczem. Mars Polski wraz z Fortuną, Sławą, Męstwem, Honorem, Palladą, Belloną, Zwycięstwem i Triumfem składa hołd rodowi Piestrzeckich. Chór 2: Sława rodu Ostojów wita Geniusza Krzysztofa Piestrzeckiego i ofiarowuje mu nowe zaszczyty. – Epilog: Bellona  i Pallas czci herb „Ostoja” Piestrzeckich.  Młodzież otrzymuje promocje do wyższych klas”[2].

 

Rycerz Ostoja... przeprawa przez San... zdobycie zamku w Przemyślu - o tym wszystkim dowiedzieli się autorzy spektaklu z herbarza Szymona Okolskiego. Przytoczony powyżej przykład jest nadzwyczaj typowy również dlatego, że mamy tu do czynienia z dramatyzacją legendy herbowej i takim obrazem przeszłości Polski, w którym legendarni protoplaści polskiej szlachty (nie mieli o nich pojęcia dawni kronikarze) przedstawiani byli w glorii bohaterów narodowych.

 

3. Pompa funebris

 

Pogrzeby XVII- czy XVIII-wiecznych magnatów polskich przypominały nieco widowiska panegiryczne teatru szkolnego. Były spektaklami, których nie można było przygotować, nie mając za sobą kursu retoryki w zakonnej szkole. Widowiska te, wpisane w ramy liturgii, miały bogatą scenografię: we wnętrzach kościołów wznoszono ozdabiane herbami konstrukcje (castrum doloris), na których stawiano trumnę z nieboszczykiem[3]. Nieboszczyk był tu aktorem występującym w głównej roli, bo choć - ze względów oczywistych - milczał, spoglądał na widzów z portretu trumiennego. Jednak nie dosyć na tym!  Kaznodzieje występujący na pogrzebach, uciekając się do figury retorycznej, zwanej prozopopeją, przemawiali do wiernych w imieniu zmarłego. Rozbrzmiewały więc w funebralnym  teatrze podniosłe kwestie tych, którzy nie żyli! Na uczestnikach pogrzebu robiło to nieodmiennie wielkie wrażenie. Bohaterowie panegirycznych kazań pogrzebowych nie mieli indywidualnych rysów: zatracali cechy ludzi z krwi i kości, zamieniali się w idealnych przedstawicieli stanu, każdy z nich stawał się właśnie jakby „geniuszem” własnego rodu i herbu.

Autorzy niektórych kazań, stosując antonomazję, utożsamiali zmarłą osobę z jej herbem czy - ujmując rzecz innymi słowy, przywołującymi sytuację znaną z turniejów - zasłaniali jej oblicze tarczą herbową. Przykłady z XVII-wiecznych kazań: Jakub Maksymilian Fredro - jednorożec, Stanisław Modliszowski - łabędź, Eufemia z Radziwiłłów Denhoffowa - „zacna orlica”, Barbara z Ługów Męcińska - róża[4].

Kazania poświęcone zmarłym wielmożom doskonale współbrzmiały z dekoracją pogrzebową: zawierały nawiązania do herbów, drzew genealogicznych, portretów familijnych, które się w owej dekoracji pojawiały. Był więc pogrzeb - podobnie jak turniej czy szkolne widowisko panegiryczne - heraldycznym spektaklem służącym gloryfikacji stanowej i rodowej.

W tym miejscu mógłbym już zakończyć mój krótki referat, ale chciałbym jeszcze - na zakończenie - wspomnieć o sławnych w Rzeczypospolitej XVII i jeszcze XVIII wieku pogrzebach rycerskich, które sprawiano tym magnatom, którzy zasłużyli się na polu Marsa i Bellony.

Podczas owych pogrzebów zmarły był reprezentowany nie tylko przez kaznodzieję, który użyczał mu głosu, nie tylko przez malowany na blasze portret. Tutaj pojawiał się jeszcze archimimus, zakuty w zbroję sobowtór nieboszczyka. Wjeżdżał na koniu do kościoła i z efektownym hukiem spadał na posadzkę.

Dodatkową atrakcję stanowiło łamanie oręża i kruszenie kopii. Kopia niezwyciężonego dotąd rycerza musiała być w końcu skruszona. Śmierć była przeciwnikiem nie do pokonania...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



[1] B.W. Brzustowicz, Turniej rycerski w Królestwie Polskim w późnym sredniowieczu i renesansie na tle europejskim, Warszawa 2003, s. 378

[2] Dramat staropolski od początków do powstania Sceny Narodowej. Bibliografia, t.2: Programy drukiem wydane do r. 1765, cz 1: Programy teatru jezuickiego, oprac. zespół pod kierunkiem W. Korotaja, Wrocław 1976, s. 160.

[3] Zob. J. Chrościcki, Pompa funebris. Z dziejów kultury staropolskiej, Warszawa 1974.

[4] Pod. za: S. Baczewski, Propagandowa rola szlacheckiego pogrzebu z XVII wieku w świetle kazań pogrzebowych, [w:] Wesela, chrzciny i pogrzeby. Kultura życia i śmierci, red. H. Suchojad, Warszawa 2001.

< Poprzedni   Następny >
Mambo is Free Software released under the GNU/GPL License.